sobota, 13 sierpnia 2011

Witam po dluzszej przerwie

Zupełnie nie wiem od czego zacząć. Opuściłam się bardzo w prowadzeniu bloga. Jakoś tak wyszło. Wiosna brakowało mi czasu, a wczesnym latem spakowałam walizki i udałam się na długie wakacje do naszego Lipowego Siedliska. Spróbuję jednak nadrobić zaległości, by ponownie tu zawitać.

Zacznę wiec od pobytu w naszym Lipowie. To były naprawdę udane wakacje, zdecydowanie jedne z najlepszych. Choć pogoda nie zawsze dopisywała, zwłaszcza lipiec pozostawiał wiele do życzenia to i tak bawiłam się świetnie. Najpiękniejsze było chyba to, ze ciągle otaczali mnie przyjaźni i życzliwi ludzie, rodzina, przyjaciele. Będąc na Mazurach zapominam, co to samotność i szara, zwykła codzienność. Dookoła mnie dziewicza natura i spokój. Czego chcieć więcej. 
W tym roku wiosna sprawiła nam cudowna niespodziankę. Sąsiadująca przy naszej działce łąka, zamieniła się w rozkoszne ROZLEWISKO. Widok cudowny. Niestety bajka ta nie trwała zbyt długo. Ku naszemu rozczarowaniu  cieszące oko rozlewisko zostało pod koniec lipca brutalnie wypompowane. Najbardziej zal było mi ptactwa, które się tam zadomowiło i poczęło młode. Niestety tak to bywa, gdy we wsi znajdzie się ktoś, kto nie potrafi zaakceptować zmian. W sumie jeziorko nie powinno nikomu przeszkadzać, bo było  ozdoba wioski, przyciągało wielu turystów i miłośników przyrody. Jednak co niektórzy mieszkańcy wioski twierdzili ze jeziorko powoduje u nich reumatyzm i inne tego typu schorzenia. Jeden z sąsiadów twierdził na przykład, ze woda zalewa jego piwnice, która od paru już lat nie istnieje bo została przez niego osobiście zasypana Tego typu historie i wypowiedzi spowodowały ze w przeciągu 3 dni rozlewisko zamieniło się w bagno, a osiedlone tam ptactwo z młodymi  zmuszone było opuścić swe gniazda w poszukiwaniu nowej ostoi. Uważam ze decyzja gminy była nie przemyślana i zbyt pochopna. Bazowała na idiotycznych roszczeniach mieszkańców, którzy z nie wytłumaczalnych dla mnie względów zniszczyli jezioro, które było naprawdę urocze. Nam pozostały tylko zdjęcia, które w pełni oddają jego piękno i urok.





Mimo, iz na Mazurach spędziłam prawie dwa miesiące zabrakło mi czasu i po części chęci na dokonanie zaplanowanych projektów. Udało mi się oszlifować tylko kawałek starego kredensu. Mój zapal do szlifowania został szybko ostudzony ostrym zapaleniem gardła, którego nabawiłam się z własnej głupoty przy wykonywaniu tej czynności. Kobitki, pamiętajcie do szlifowania starych powierzchni niezbędna jest maska ochronna  i szczelnie domknięty woreczek od szlifierki!!!!!!. Inaczej skutki są nieprzyjemne. Na razie w pokoju stoi tylko dolna cześć kredensu, góra musi poczekać do wiosny. Po wielu naradach z przyjaciółmi pozostawiłam ja w surowym stanie. Musze jednak przyznać, ze nadal kusi mnie biel. Taki był tez jej kolor przed walka ze szlifierka. Musiałam ja jednak przeszlifować bo nie wyglądała korzystnie na skutek licznych zacieków i odpryśnięć farb. Nie wiem czy gore uda mi się tak dobrze doczyścić bo ma wiele zdobień i rzeźbionych elementów. A oto parę fotek:












W tym roku udało mi się po raz pierwszy zebrać kwiaty lipy. O ich zdrowotnym działaniu dowiedziałam się zupełnie niedawno, czytając wasze blogi. Tego roku kwiatów było bardzo dużo. Cześć zebranej lipy ususzyłam, bo świetnie nadaje się na herbatkę, a z reszty zrobiłam pyszna nalewkę.

 Internet


 Internet

Podsumowując  był to cudowny czas. Bogaty w liczne zwariowane spotkania, często trwające do białego rana śpiewy i tance przy ognisku, liczne głupawki i inne tego tego typu wariacje. Najbardziej cenie sobie tamtejsza wolność. Pale ognisko, kiedy chce, nie muszę pytać nikogo o zgodę. Sąsiedzi maja dla naszych wygłupów ogromna wyrozumiałość i myślę ze nas lubią. Często słyszę, "gdy przyjeżdżacie we wsi robi się weselej i gwarniej". Tutejsza młodzież  zagląda do nas często, by przy ognisku razem pogadać czy coś pośpiewać. Oni uczą się od nas, a my od nich i to mi się podoba.


Czasem znajomi z nuta ironii w glosie pytają "opłacało się wam dom na końcu świata kupić, co z tego macie?????" . Myśląc ich kategoriami  to w sumie nic. Od paru lat nigdzie w świat nie jeździmy, każdy grosz i czas inwestujemy w nasze siedlisko, a ogromu pracy nie ubywa. Jednak nie żałuje, bo po pierwsze myśląc  kategoriami czysto materialnymi  ziemia na wartości nigdy tak szybko nie traci, zainwestowałam pieniądze, które mogłam w sumie bezmyślnie wydać. Po drugie spełniam swoje marzenie, zapuszczam powoli korzenie w jednym z najcudowniejszych zakątków ziemi, buduje ostoje, która być może już w krotce stanie  się schronieniem na stale.
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu!!!!!